Święta tego roku zbliżały się nieubłagalnie szybko, a ja nawet nie miałam gotowych dań. Wyszłam z domu, a na zewnątrz pruszył śnieg. Żwawym tempem kierowałam się do supermarketu. Przechodząc na drugą stronę ulicy rozpoznałam tak dobrze mi znaną sylwetkę.
- Marie ? - zawołałam wesoło, a dziewczyna odwróciła się, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem.
- Charls ? - zapytała zaskoczona. Podbiegłam do niej i uściskałyśmy się serdecznie.
- Pięknie wyglądasz - stwierdziłam, przypatrując się jej uważnie. Włosy miała upięte w wysokiego koka, a ubrana była w czerwoną, elegancką sukienkę. - Gdzieś się wybierasz ? I co sprowadza cię do Londynu ?
- Rozkwitający związek - zaświergotała radośnie. - Wybierałam się właśnie do chłopaka na kolację.
- W takim razie wesołych świąt ! - krzyknęłam do pędzącej przed siebie dziewczyny.
- Wzajemnie !
Uśmiechnęłam się pod nosem i pobiegłam do supermarketu. Zakupiłam wszystkie potrzebne produkty, zapłaciłam i wróciłam do mieszkania.
- Jestem !
Ściągnęłam czapkę, szalik oraz kurtkę i weszłam do salonu, gdzie Harry męczył się z przyozdobieniem choinki.
- Ładnie ? - zapytał, obejmując mnie w pasie i cmokając w zaczerwieniony od mrozu policzek.
- Pięknie, jeszcze łańcuch - powiedziałam i uśmiechnęłam się ciepło. - Pójdę zrobić kakao.
Weszłam do kuchni gdzie rozpakowałam zakupy i uszykowałam nam gorącej czekolady według przepisu mojej mamy. Nagle z salonu dobiegł mnie trzask łamanych gałęzi i tłuczonego szkła.
- Błagam tylko nie to - szepnęłam sama do siebie i przykmnęłam powieki, by nie wybuchnąć.
- Charlotte ?
Wróciłam do salonu gdzie stał Harry, a pod nim leżała choinka i odłamki szkła.
- Wiesz, że nie mamy już żadnych ozdób ?
- No wiem - jęknął, ale zayważyłam tajemniczy błysk w jego oczach.
- O nie - zaśmiałam się, przytulając go do siebie.
- A może zrobilibyśmy swoje ozdoby ? Wiesz ciasteczka, skórki pomarańczy...
- I łańcuch, którego zrobieniem zajmiesz się ty, kochanie - zachichotałam, całując go w policzek.
- Dlaczego ja ? - zapytał zdziwiony.
- Bo to ty nabałaganiłeś. Ja idę robić ciasteczka.
Usłyszałam przekleństwa Harry'ego nim weszłam do kuchni i pokręciłam z politowaniem głową. Zostały się niecałe dwa dni do świąt, a my kompletnie jesteśmy do nich nie gotowi tym bardziej, że Lou ma przyjść z Eleanor. Owszem pogodzili się tak jak Harry i Lou. Gdy przypomnę sobie tamten dzień, och.
<retrospekcja>
Zrezygnowałam z ich obu. Skoro miałam niszczyć ich wieloletnią przyjaźń wolałam to wszystko zakończyć. Nie widziałam się z nimi od dobrych dwóch tygodni. Oboje zajęci próbnymi testami, które mieli pisać na początku grudnia. Nie raz próbowali się ze mną skontaktować, ale zwyczajnie nie odbierałam. Może i zachowywałam się wobec nich jak oziębła suka, ale robiłam to dla nich i dla ich dobra.
Siedząc w salonie po pracy i oglądając jakiś denny film dokumentacyjny, popijałam herbatę z cytryną i mlekiem. Było już grubo, po dziewiętnastej, kiedy w mieszkaniu rozległ się dzwonek. Podniosłam się leniwie i poprawiłam swoją bluzę, lekko obciągając ją w dół. Za drzwiami stał Harry i nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć wszedł do środka i wpił się w moje usta. Przyparł mnie do ściany, zamykając drzwi kopniakiem. Chciałam go odepchnąć, ale nie miałam na tyle sił gdyż przylgnął do mnie całym sobą.
- Ugh... Przestań, Harry - warknęłam, pomiędzy pocałunkami. - Co to miało być ?!
Krzyknęłam, kiedy nareszcie się ode mnie odsunął. Znaczy ja nie miałam nic przeciwko temu, by mnie całował, ale nie lubię łamać postawionych sobie zasad.
- Teraz nic nie stanowi dla ciebie wyboru. Lou wrócił do Eleanor. Wiem, że wówczas miałaś wyrzuty sumienia, ale teraz jest wszystko dobrze. Możemy być razem - powiedział powoli, uśmiechając się uroczo. - Boże to brzmi jak jakaś popieprzona opera mydlana.
Zaśmiałam się, zakładając niesforny kosmyk włosów za ucho.
- A skąd wiesz, że chcę z tobą być ?
- A nie chcesz ? - zapytał, a zawód wymalował się ja jego twarzy. Posłałam mu ciepły uśmiech i wtuliłam się w niego mimo, że był mokry od śniegu, który dawno zdążył się stopić.
- Kocham cię, Charlie - szepnął, całując mnie w czubek głowy.
- Ja ciebie też, Harry.
<koniec retrospekcji>