poniedziałek, 26 sierpnia 2013

13. Istnieją dwie pokojowe formy przemocy: prawo i przyzwoitość.

- Morgana Moore - zaśmiał się szyderczo i przywiązał mi do twarzy szmatkę, nasączoną jakimś gazem. 
- Śpij słodko kochanie. 

Z perspektywy Charlie
Przebudziłam się, będąc w dotychczas nieznanym mi pomieszczeniu. Ręce i nogi miałam mocno przywiązane do fotela i byłam ubrana w skąpą bieliznę. Zaczęłam się szamotać, dopóki do oszklonej i obszernej sypialni nie wszedł wysoki i nawet przystojny mężczyzna, razem z dwójką napakowanych ochroniarzy.
- Dobry wieczór - powiedział uprzejmie i uśmiechnął się do mnie.
- Jesteś Morgan Moore ? - szepnęłam przestraszona. Musiałam być taktowna, by go nie rozzłościć. Nie wiadomo do czego jego ochroniarze i on sam byli zdolni.
- Tak to ja. Teraz będziesz tylko do mojej dyspozycji. Wiesz, że wielu mi o tobie mówiło ? Podobno jesteś dobra - zbliżył się do mnie, uśmiechając znacząco. - Zrobię z tobą co, tylko będę chciał.
Schyliłam głowę, przymykając powieki, by powstrzymać cisnące mi się do oczu łzy.
- Wracam za pół godziny.
Teraz miałam czas na obmyślenie planu ucieczki. O ile wszystko wypali. Wyjrzałam przez okno balkonowe, znajdujące się za mną. Każdy zakątek willi był strzeżony przez prywatnych ochroniarzy Morgana. Czułam, że jestem na przegranej pozycji jednak starałam się zachować spokojny umysł. Zauważyłam, że dwójka ochroniarzy stojących pod moim oknem odeszła. Ciągnęłam dłońmi w przeciwne strony aż lina się nie poluzowała do tego stopnia, że spokojnie mogłam z niej wyślizgnąć ręce. Następnie rozwiązałam sznury, które ciasno oplatały moje stopy. Wyjrzałam jeszcze raz prze okno balkonowe, by upewnić się, że nikt ich nie pilnuje, po czym uchyliłam je i wyskoczyłam na zewnątrz. Jak tylko poczułam grunt pod stopami rzuciłam się do ucieczki. Słyszałam krzyki i dźwięk odpalanego silnika. Nie odwracając się nawet, przyśpieszyłam. Na szczęście dom Morgana znajdował się mniej więcej w centrum miasta, więc nie miałam problemu z odnalezieniem się. Ludzie dziwnie na mnie patrzyli. W końcu biegłam w skąpej bieliźnie najruchliwszą ulicą Londynu. Kamienie kuły mnie w bose stopy, a ciałem wstrząsał zimny dreszcz. Słyszałam jak Moore trąbi na pozostałych członków ruchu ulicznego, by jak najszybciej mnie dorwać. Pędziłam przed siebie, a łzy zaczęły mi się gromadzić w kącikach oczu, przysłaniając widok. Wpadłam na kogoś jednak szybko się pozbierałam i miałam uciekać dalej jednak osoba, którą przewróciłam przyciągnęła mnie do siebie.
- Charls ? - szepnął zdziwiony Harry. Szybko wziął mnie na ręce i zaniósł do klubu, do którego właśnie zmierzał. - Co ci się stało ? - zapytał uważnie mi się przyglądając. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, byłam zbyt roztrzęsiona, by cokolwiek powiedzieć. Głowę oparłam o jego umięśnione ramię, a łzy, które od dłuższego czasu gromadziły się w kącikach moich oczu wypłynęły na zaróżowione policzku od zimna i biegu. Harry szybko zdjął swoją kurtkę i okrył nią moje plecy.
- Proszę powiedz mi co się stało.
- On... - szepnęłam, ciężko oddychając i szlochając w jego ramię. - Chciał mnie zgwałcić.
- Kto ? - krzyknął, odrywając się ode mnie.
- M..Morgan Moore.
- Kto to ? - zapytał zdziwiony.
- Nieważne - mruknęłam i odsunęłam się od niego. - Dziękuję ci.
- Proszę cię nie idź. Zostań ze mną, później odprowadzę cię do domu.
Zsunęłam się ze zlewu w łazience i chciałam mu oddać kurtkę jednak zatrzymał mnie ruchem ręki i przecząco pokręcił głową.
- Zatrzymaj ją.
- Żegnaj - szepnęłam. Chłopak chwycił za mój łokieć i przyciągnął do siebie, muskając moje spierzchnięte usta.
- Kurwa mać, Styles - warknęłam i wyszarpnęłam się z jego silnego uścisku.
- Do zobaczenia, Charlie.
Wyszłam z klubu, okrywając się kurtką Harry'ego. Było mi cholernie zimno. Nie, to mało powiedziane. Wciąż byłam roztrzęsiona i dobrze wiedziałam, że Morgan będzie mnie szukał. Nie wiem jak, ale muszę się gdzieś ukryć przez jakiś czas. Gdybym jeszcze miała u kogo. Nim się obejrzałam byłam pod domem. Weszłam do środka, gdzie zastałam ogromny bałagan, który po sobie zostawiłam.
- Gdzieś ty była ? - warknęła Marie, wychodząc z kuchni. - I w coś ty się odpierdoliła ?
Podeszła do mnie ciągnąc za skórzaną kurtkę, którą dał mi Harry.
- Od kogo to masz ?
Spuściłam głowę, pozwalając moim potarganym włosom, okryć siną od zimna twarz.
- Odpowiedz mi do kurwy nędzy.
- Od Harry'ego - szepnęłam i zacisnęłam powieki, podejrzewając co za chwilę nastąpi. Marie uderzyła mnie w twarz, wkładając w to całą swoją siłę. Zachwiałam się pod wpływem siły uderzenia, opierając się o sofę za mną. Dlaczego ja do chuja daję sobą pomiatać ? Zrzuciłam z ramion kurtkę, rzucając nią w Marie, która wciąż stała na wprost mnie.
- Masz - mruknęłam i wbiegłam na górę po schodach, zatrzaskując się w łazience. Z górnej szafki wyjęłam żyletkę i wykonałam głębokie nacięcie na lewym nadgarstku, dając upust emocjom. Oparłam się o chłodną ścianę i wypuściłam głośne westchnięcie spomiędzy moich ust. Wstałam i rozebrałam się, wyrzucając bieliznę, którą miałam na sobie do kosza. O wszystkim co się dzisiaj stało chciałam po prostu zapomnieć. Weszłam pod prysznic, puszczając gorącą wodę. Krew wciąż spływała z mojego nadgarstka,  a woda lekko podrażniała głęboką ranę. Do ręki wzięłam żel i dokładnie natarłam nim swoje ciało. Zakręciłam wodę i wyszłam spod natrysku, owijając się grubym bordowym ręcznikiem, a krew, która zdążyła zaschnąć na kafelkach starłam ręcznikiem. Nie wiem, tylko gdzie zapodziałam żyletkę. Wzruszyłam ramionami i zeszłam na dół po dwie puszki piwa, które jak pamiętam zostawiłam w lodówce. Moje podejrzenia okazały się trafne, więc wyjęłam schłodzone napoje i wróciłam do swojej sypialni. Ręcznik zarzuciłam na krzesło, a z szafki wyjęłam szeroką ciemnogranatową koszulkę, którą na siebie nałożyłam, zastanawiając się skąd ona się tutaj w ogóle wzięła. Otworzyłam jedną puszkę i pociągnęłam z duży łyk. Mój telefon zabrzęczał, dając mi znać o nowej wiadomości tekstowej.
Od Nieznany :
Nie powinnaś chodzić nago po pokoju, a tym bardziej pić alkoholu.
Co to kurwa znaczy ? Wyjrzałam przez okno jednak nikogo nie zauważyłam w pobliżu. Zasłoniłam rolety i wyłączyłam światło.
Od Nieznany :
Nie chowaj się i tak wiem, że tam jesteś.
Przysiadłam na łóżku, zastanawiając się kto mnie obserwuje...

**********
Boże co za kupa ;-; Przepraszam, że Was zawiodłam..

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Informacja

Jedyne co Wam tutaj chciałam napisać to to, że wątpię iż w tym tygodniu pojawi się nowy rozdział, gdyż wyjeżdżam na wakacje do Szczecina i wracam 23. Na szczęście internet będę miała, więc może coś wykombinuję.
See you soon ! harreh xx

piątek, 16 sierpnia 2013

12. Człowiek dorosły zwykle nie wie dobrze, czego pragnie, ale zawsze doskonale wie, czego nie chce.

Z perspektywy Charlie
Całą noc spędziłam rozmawiając z Louis'em i poznając siebie nawzajem. Nie sądziłam, że można komuś powierzyć wszystkie sekrety w jedną noc, nawet te najgorsze.
- Muszę iść - mruknął niezadowolony, zerkając na zegarek za mną. - Zajęcia zaczynają się za godzinę.
- Rozumiem. To do zobaczenia wkrótce - pomachałam przyjacielowi na pożegnanie. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Ostatnio byłam w centrum zainteresowania wszystkich. Pierwsze co mi przyszło na myśl to porządna kąpiel, gdyż wczoraj nie miałam na to okazji. Powędrowałam do łazienki, gdzie rozebrałam się i prędko weszłam pod prysznic. Letnia woda spływała po moim spoconym, rozgrzanym ciele.
- Gdzie jesteś, kochanie ? - zawołał znajomy mi głos. Na samą myśl o nim przeszły mnie zimne dreszcze. Zakręciłam wodę i owinęłam się szlafrokiem.
- Umawialiśmy się na jutro - warknęłam, wychodząc na korytarz gdzie stał Michael.
- Wybacz nie mogłem się doczekać - powiedział, szyderczo się uśmiechając.
- Dobra chcę to mieć za sobą. Poczekaj, tylko się wysuszę.
Wróciłam do łazienki, gdzie osuszyłam swoje wilgotne ciało i włosy Nałożyłam na siebie bieliznę, biały podkoszulek i krótkie spodenki.
- Koniecznie trzeba zrobić pranie - szepnęłam sama do siebie i wróciłam do Michael'a, który zdążył się rozgościć w mojej sypialni. Rozebrałam go i zaczęłam bawić się jego członkiem doprowadzając go do rozkoszy. Następnie ściągnęłam swoje spodenki i koronkowe majtki, a mężczyzna nie czekając chwili dłużej brutalnie we mnie wszedł. Szybko się we mnie poruszał, a ja jęczałam z bólu jaki mi zadawał. Michael czując, że dochodził wyszedł ze mnie. Ja szybko się ubrałam i zeszłam na dół, by zrobić sobie herbaty.
- Mogłabyś na chwilę przyjść ? - zawołał, stojąc w korytarzu.
- Czego jeszcze chcesz ? - burknęłam, wywracając oczami jednak dla świętego spokoju wyszłam. - Co jeszcze ?
Chłopak odwrócił mnie tyłem do siebie, zatykając mi usta dłonią i przykładając do twarzy gazę. Wierzgałam się ile sił w moim niewielkim ciele jednak przegrałam. Robiłam się coraz bardziej śpiąca, a ostatnie co pamiętam do trzaskanie drzwiami.

Przebudziłam się, będąc przywiązana do krzesła. Znajdowałam się pustej sali, gdzie światło dochodziło, tylko z dziury w dachu. Szarpałam dłońmi, chcąc jakoś poluzować liny jednak moje starania szły na marne. Jedynie pogorszyłam sytuację, gdyż przetarłam sobie dłonie w niektórych miejscach, z których teraz sączyła się krew. Drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł wysoki brunet i nieco niższy od niego blondyn.
- Nareszcie się obudziłaś już myśleliśmy, że otruł cię tą gazą - zadrwił, zbliżając się do mnie. Wszystkie wspomnienia sprzed kilku godzin wróciły do mnie jak z bicza strzelił. Momentalnie zachciało mi się płakać jednak nie mogłam okazać słabości. Poprawiłam się na krześle i obejrzałam się za siebie, gdzie stali ci mężczyźni. Dyskutowali o czymś, żywo gestykulując dłońmi. Blondyn wrócił do mnie i przykucnął obok mnie.
- A teraz wykonamy mały zabieg, wiesz musisz być naznaczona.
- O co chodzi ? Dlaczego do cholery on mnie porwał ? Po co ?! - krzyczałam jednak mężczyzna wyszedł z pomieszczenia. Po chwili z rozżarzoną literą "M" wczepioną w metalowy pręt.
- Na co to ? - zapytałam przerażona.
- Nie bój się, będzie bolało, tylko chwilę - szepnął i rozdarł moją koszulkę. Na moje nieszczęście zapięcie od stanika miałam z przodu, więc bez problemu mi go ściągnął. Do oczu cisnęły mi się łzy, a w głowie miałam najczarniejsze scenariusze. Zaczęłam wzywać pomoc jednak brunet uderzył mnie w twarz, a zaraz po tym rozżarzone naczynie przycisnął mi do lewej piersi. Krzyknęłam, zalewając się łzami. Nigdy nie czułam niczego podobnego. Ból rozprzestrzenił się po całym moim ciele, doprowadzając mnie do szaleństwa.
- Spokojnie kiciu. Teraz będą wiedzieli, że jesteś jego.
- Czyja ? - wyszlochałam, ciężko oddychając.
- Morgana Moore - zaśmiał się szyderczo i przywiązał mi do twarzy szmatkę, nasączoną jakimś gazem.
- Śpij słodko, kochanie.

Ciąg dalszy nastąpi...
**********
Zapraszam Was na mojego nowego bloga zatytułowanego "Trouble is her middle name", którego rozpocznę dopiero po zakończeniu tego :) .

środa, 14 sierpnia 2013

11. Kobiety nie kłamią, ale szminkują trochę prawdę.

- Kim ty jesteś, że zwracasz się do niej w ten sposób ?!
- Jej klientem... - warknął, uśmiechając się szyderczo.

Z perspektywy Louis'a
Zdenerwowany wstałem i przyłożyłem mu pięścią w nos. Usiadłem na nim okrakiem i okładałem go ostrymi ciosami, a on nie był się w stanie sam obronić.
- Lou skończ ! Przestań ! - krzyczała Charlie jednak jej słowa nie docierały do mnie. Właściwie sam sobie nie zdawałem sprawy co teraz robię. - Proszę cię, Louis !
Odwróciłem się, by na nią spojrzeć, a mężczyzna, który leżał pode mną, wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i zadał mi potężny cios w brzuch. Skuliłem się na podłodze, wiedząc, że jestem na przegranej pozycji. Zerknąłem w górę i spotkałem się z rozwścieczonym spojrzeniem bruneta.
- Co ty sobie kurwa myślisz ?! - krzyknął i zamachnął się, by mnie uderzyć jednak podbiegła do niego Charlie i wyszeptała coś na ucho co widocznie go ucieszyło. Splunął w moją stronę i odszedł. Już miałem iść i mu oddać jednak powstrzymała mnie moja towarzyszka, wtulając się w moje ramię. Objąłem ją w pasie i wtuliłem w zagłębienie jej szyi.
- Po co to zrobiłeś ? - spytała, odrywając się ode mnie.
- Nie będzie się do ciebie zwracał w ten sposób ! - oburzył się, wydymając dolną wargę niczym dziecko. Dotknęła mojego policzka, a ja cicho syknąłem.
- Chodźmy do mnie, opatrzę cię - zachichotała. - Marie nie ma, chyba wyszła z Harry'm.
- Skoro nalegasz.
Całą drogę przebyliśmy w milczeniu nie bardzo wiedząc o czym rozmawiać. Gdy zbliżaliśmy się do jej mieszkania ona wyjęła klucze z torebki, którą miała przy sobie. Dziwne, że wcześniej jej nie zauważyłem. Weszliśmy do kuchni, a ja usiadłem na stole, czekając aż dziewczyna uszykuje wszystko co jej potrzebne do opatrzenia moich niewielkich ran. Z zamrażalnika wyciągnęła woreczek z lodem, którymi podała.
- Dziękuję - mruknąłem i przyłożyłem go do policzka. Westchnąłem z ulgą, a Charlie z apteczki, którą chowała w szafce pod zlewem wyjęła plaster i wodę utlenioną. Wylała jej trochę na moją rozciętą wargę, a ja syknąłem z bólu. Następnie przykleiła plaster na rozcięciu i usiadła obok mnie.
- Tak właściwie o co mu chodziło ? W jakim sensie jest twoim klientem ? Tylko szczerze. I co u powiedziałaś ? - tyle pytań cisnęło mi się na język, na które koniecznie chciałem znać odpowiedź.
- Louis nie powinniśmy o tym rozmawiać - szepnęła, opierając się o moje lewe ramię.
- Chcę żebyś była ze mną szczera. I cokolwiek to będzie wiedz, że ci pomogę.
- Harry też tak mówił.
- Tyle, że ty odrzuciłaś Harry'ego nie on ciebie.
- To może pójdziemy do góry i ci wszystko opowiem ?
- Skoro tak wolisz - westchnąłem i razem z nią wszedłem schodami na górę i skierowałem się za nią do jej sypialni. Usiadłem na zaścielonym łóżku i przyglądałem się Charlie, która czegoś szukała w szufladach komody. Podeszła do mnie ze zdjęciem, oprawionym w ramkę i zajęła miejsce obok mnie.
- To ja i moi rodzice - zaczęła powoli, spoglądając to na mnie, to na zdjęcie. - Wyrzucili mnie bo zaszłam w ciążę.
- Współczuję ci - szepnąłem, zbytnio nie wiedząc co powiedzieć. - Można wiedzieć z kim ? I gdzie teraz jest to dziecko ?
- Z jednym z klientów, a dziecko zostało usunięte - po jej policzkach popłynęły gorzkie łzy. Przysunąłem się do niej i objąłem ramieniem.
- Czyli, że jesteś prostytutką ? - zapytałem najdelikatniej jak się dało.
- Tak jestem dziwką, a raczej nią byłam. Chcesz to możesz już sobie iść - wymamrotała, łkając.
- Nie jesteś dziwką i nigdy nią nie byłaś - szepnąłem jej do ucha i udałem się do kuchni, by zrobić jej i sobie herbatę. Przeszukałem szafki aż w końcu znalazłem dwa kubki i saszetki herbaty. Zalałem je wrzącą wodą i wróciłem do sypialni, w której leżała dziewczyna.
- Myślałam, że sobie poszedłeś - szepnęła i odebrała ode mnie kubek z gorącym napojem.
- Nie zostawiłbym cię samej.
- Czyli nie jesteś zły ?
- O co ? - zaśmiałem się. - Chodź.
Odstawiłem kubek na panele, a Charlotte usiadła mi na kolanach, wtulając się w moje umięśnione ciało. Cmoknąłem ją w czubek głowy i oparłem podbródek na niej.
-Kochany jesteś - wymruczała, chichocząc. - Zostaniesz się na noc ?
- Jeżeli chcesz - uśmiechnąłem się szeroko, mocniej ściskając jej drobne ciało.

*************
PODZIĘKOWANIA DLA MARLENY STYLES, KTÓRA JAKO JEDYNA KOMENTUJE ROZDZIAŁY :)))
Wściekła ? To mało powiedziane. Czy to na prawdę tak wiele ? Jeden komentarz ? W ogóle po co ja się wysilam, zakończę bloga. Nie miejcie do mnie żalu jeżeli na prawdę tak zrobię. 

środa, 7 sierpnia 2013

10. Ufność niewinnych jest największym darem dla kłamcy.

- O czym ty do cholery mówisz ?
- To wszystko przez Marie...

Z perspektywy Charlie
- Nie rozumiem... - wyjąkał Lou, oczekując wyjaśnień.
- Pamiętasz kiedy mnie odwiozłeś ? To było jakieś dwa tygodnie temu.
- Czyli ona z tobą mieszka ?
- Dokładnie. Wczoraj groziła mi i chciała bym całkowicie zerwała kontakt z Harry'm. Boję się jej...
- I zrobiłaś to ? - dopytywał, uważnie mi się przyglądając.
- Musiałam inaczej gorzej, by się to dla mnie skończyło.
- Nie wiedziałem, że jest zdolna do takich rzeczy. Dlaczego jej nie wyrzucisz ? Albo nie przeprowadzisz się ?
- Nie mogę, nie mam gdzie iść, a wyrzucić jej nie mogę - mruknęłam, spuszczając wzrok.
- A nie możesz wrócić do rodziców ?
- Nie utrzymuję z nimi kontaktu - skłamałam. - Idziemy na te lody ? - prędko zmieniłam temat, nie mając ochoty dłużej o tym rozmawiać i dalej w to brnąć.
- No dobrze - wyszliśmy z parku, podchodząc do najbliższej budki z lodami, a w tej okolicy było ich na prawdę wiele. O tej godzinie Londyn tętnił życiem. Zakorkowane ulice, śpieszący się przechodnie.
- Jakie chcesz ? - zapytał Louis, uśmiechając się promiennie.
- Zaskocz mnie - zachichotałam i poprawiłam okulary, które zsunęły mi się z nosa. - Zajmę nam stolik.
Usiadłam przy stoliku w zacienionym miejscu, gdyż słońce mocno dzisiaj przypiekało. Chwilę później dołączył do mnie Lou z podwójną porcją lodów.
- Proszę - mruknął podając mi waniliowe lody, które wybrałam. - Tak poza tym do jakiej szkoły chodzisz ? Harry mówił, że do naszego uniwersytetu, ale nigdy cię tam nie widziałem.
- Wypisałam się - skłamałam. - Stwierdziłam, że ta szkoła nie jest dla mnie.
- A co chciałabyś robić w przyszłości ?
- Na pewno coś związanego z fotografią lub sztuką. A ty ?
- Chciałbym zostać piłkarzem, ale nie wiem czy to wypali - zaśmiał się i wstał, by wyrzucić serwetkę od lodów do kosza. Z kieszeni swojej dżinsowej kurtki wyjął paczkę papierosów i zapalniczkę, po czym wyjął jednego z paczki i odpalił go.
- Palisz ? - spytałam zaciekawiona jednak skarciłam siebie za to pytanie w myślach. Skoro nosi paczkę papierosów i zapalniczkę zawsze przy sobie to oczywiste, że pali.
- Tak, chcesz ? - wysunął jednego, a ja przytaknęłam, wyciągając go z tekturowego opakowania. Wzięłam zapalniczkę do rąk i podpaliłam zaciągając się dymem papierosowym, który kojąco na mnie wpływał. Nie żebym była nałogowym palaczem, ale od czasu do czasu zapalę.
- Idziemy ? - zapytał mnie Lou, uśmiechając się nonszalancko.
- Gdzie ?
- Sam nie wiem. Masz może ochotę na drinka ? Niedaleko stąd jest fajny pub.
- Możemy się przejść - zgodziłam się i chwyciłam chłopaka pod ramię. Całą drogę przebyliśmy w milczeniu, dopalając papierosy. Weszliśmy do środka, gdzie przywitał nas wysoki i umięśniony ochroniarz. Widząc Louis'a przepuścił nas bez problemu.
- Skąd go znasz ?! - wrzasnęłam, chcąc przekrzyczeć głośną muzykę.
- Często tu bywam z Harry'm ! Tu się spotkaliśmy pierwszy raz nie pamiętasz ?!
- Faktycznie - powiedziałam nieco ciszej. Wówczas zadawałam się z Michael'em, a nawet miałam go za swojego przyjaciela. Niestety okazał się dwulicowym dupkiem jak większość moim klientów. Zajęliśmy miejsca przy barze, a Louis zamówił dla nas po drinku. Rozglądając się wokoło, w rogu sali zauważyłam Michael'a, który rozmawiał z jakimś napakowanym blondynem. Szybko odwróciłam się unikając jego wzroku. Barman podał nam zamówione napoje, posyłając mi delikatny uśmiech. Odwdzięczyłam mu się tym samym, prędko opróżniając kieliszek do dna.
- Chcesz jeszcze jednego ?! - zawołał Lou.
- Nie, dzięki ! - musiałam być czujna, by nie dać się przyłapać Michael'owi. Zerknęłam w jego stronę, a on ruszył w moim kierunku. Moim ciałem zawładnął lęk, nie wiedziałam co zrobić. Po prostu odwróciłam się, kontynuując rozmowę z Louis'em.
- W porządku ? Wydajesz się być zdenerwowana.
- Wszystko dobrze.
- Kogo my tu mamy ! - zawołał Michael, przyglądając mi się uważnie. - Widzę, że kolejnego naiwniaka wyrwałaś !
- Kim ty jesteś, że zwracasz się do niej w ten sposób ?!
- Jej klientem... - warknął, uśmiechając się szyderczo.

***********
Ciąg dalszy nastąpi.
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać :<