piątek, 4 października 2013

21. Czy nasza miłość mogłaby istnieć bez ofiary, bez rezygnacji z pragnienia posiadania wszystkiego?

Z perspektywy Charlie
Przemierzając ciemne ulice Londynu, popijałam kawę, którą uszykowała mi mama. Granatowy termos ogrzewał moje zmarznięte ręce. Przyglądałam się kolorowym wystawom sklepów. W niektórych oknach były już świąteczne wystawy co mnie zaskoczyło, gdyż mamy początek listopada. Na niebie zaczęły się gromadzić ciemne chmury nie zapowiadające nic dobrego, a do domu miałam jeszcze spory kawałek. Nieco przyśpieszyłam kroku. Z nieba zaczęły spadać pierwsze krople, więc truchtem ruszyłam do domu.
- Jeszcze, tylko kawałek - wyszeptałam sama do siebie, próbując złapać oddech. Nim dobiegłam rozpadało się na dobre, a ja byłam przemoczona co do ostatniej, suchej nitki. - Cholera.
Przeczesałam mokre włosy palcami i dopiero teraz zauważyłam, że na schodach siedzi zziębnięty Louis.
- Co ty tutaj robisz ? - zapytałam i otworzyłam przed nim drzwi mieszkania. - I od której tutaj siedzisz ?
- Musimy porozmawiać - wybełkotał, uśmiechając się niemrawo.
- Ile wypiłeś ?
- Nic, kochanie - odpowiedział, obejmując mnie mocno w pasie. Oparłam się dłońmi o jego umięśniony tor, by na niego nie wpaść.
- Wchodź do środka, bo mi zimno - zrobił to o co go poprosiłam, puszczając mnie. - Pozwolisz, że się przebiorę ?
Skinął głową i wszedł do kuchni, ja natomiast udałam się do łazienki, gdzie się rozebrałam i rozwiesiłam mokre ciuchy na suszarce. Nałożyłam na siebie swój bordowy porannik i wysuszyłam włosy. Weszłam do sypialni i otworzyłam szafę. Wybrałam zwyczajną, białą, lekko prześwitującą bluzkę, szare, przyciemniane w niektórych miejscach rurki i czarną bluzę z kapturem, gdyż w domu nie było za ciepło. Nogawki spodni lekko podwinęłam, nadając wszystkiemu lepszy efekt. Zeszłam na dół, gdzie w salonie siedział Louis z dwoma kubkami parującej herbaty z cytryną.
- Dziękuję - odpowiedziałam nieco speszona. - To ja powinnam cię obsługiwać, a nie na odwrót.
Chłopak posłał mi ciepły uśmiech i upił łyk gorącego napoju.
- Jak było u rodziców ? Opowiadaj.
- Um myślę, że w porządku - stwierdziłam po chwili zastanowienia. - Nie było aż tak sztywno jak myślałam, że będzie.
Przytaknął głową, wpatrując się w punt przed sobą. Widziałam, że coś go dręczyło.
- Co jest, Lou ? - zapytałam, przysuwając się do niego bliżej. On objął mnie ramieniem i pocałował mnie w czoło. Wciąż czułam od niego nutkę alkoholu.
- Ciężko żyć, kiedy osoba, którą darzysz wielkim uczuciem nie odwzajemnia go.
Westchnęłam, przygryzając dolną wargę.
- Wcale nie powiedziałam, że cię nie kocham.
- To jak to jest, Charlotte ? Chciałbym wiedzieć co między nami jest.
- Ja... Ja nie wiem - zaczęłam się nieudolnie jąkać, a moją udrękę przerwał mi Lou pocałunkiem. Przygryzł moją dolną wargę na co zareagowałam cichym jękiem, a on to wykorzystał i wślizgnął się językiem do mojego wnętrza. Minęła chwila zanim się od siebie oderwaliśmy. Łapiąc oddech, uśmiechałam się jak idiotka do Louis'a.
- Pójdziemy do ciebie ? - zapytał niepewnie. Przystałam na jego propozycję, gdyż zaczęło się robić coraz chłodniej. Muszę podkręcić ogrzewanie. Weszliśmy do góry, kierując się do mojej sypialni. Położyłam się na łóżku, a obok mnie Lou, obejmując mnie w pasie. Schowałam twarz w jego klatce piersiowej, wdychając zapach jego niebiańskich perfum.
- Muszę ci kiedyś podprowadzić te perfumy - zaśmiałam się, a mój towarzysz zaciągnął się powietrzem. Wywnioskowałam to silnym ruchem jego klatki piersiowej.
- Kocham cię - wyszeptał, wypuszczając nagromadzone powietrze z płuc. Zamarłam, zdając sobie znaczenie tych słów. Co mam mu odpowiedzieć ? Że też go kocham ?
- Nie chciałabym ci robić złudnej nadziei, Lou. Przepraszam - mruknęłam, nim w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka.
- Ja pójdę - bąknął niezadowolony. To przeze mnie. Jestem okropna. Przeklęłam siebie pod nosem jednak wstałam i stanęłam na krańcu schodów, by podsłuchać kto przyszedł.
- Co ty tutaj robisz ? - zapytał osobnik stojący w progu. Rozpoznałam głos Harry'ego i wiedziałam już co się zapowiada. Nie chciałam, by skończyło się bójką tak jak ostatnio. Zeszłam i stanęłam między nimi, a Styles chciał przyciągnąć mnie do siebie, ale się mu wyrwałam.
- Nie chcemy cię pośpieszać Charlie, ale...
- Chcielibyśmy wiedzieć co czujesz i kogo wybierasz - dokończył Harry za Louis'a.
- Ja... ja nie wiem - mruknęłam.
- Kogo wybierasz, Charlie ? Lou czy ja ?

3 komentarze: