wtorek, 17 września 2013

17. Gdy tylko coś się nie udaje, to mówi się, że był to eksperyment.

Z perspektywy Charlie
Zeszłam na dół, szurając bosymi stopami o zimną posadzkę. Ciężko westchnęłam, przecierając oczy i weszłam do kuchni. Uchyliłam lodówkę i wzięłam kartonik mleka. Odkręciłam nakretkę, którą rzuciłam gdzieś na stół i upiłam duży łyk. Przeszłam do przedpokoju gdzie pakowała swoje rzeczy Marie.
- Szkoda, że wyjeżdżasz - mruknęłam, zgniatając pusty już kartonik.
- Nie mów, że ci przykro, bo wiem, że to nieprawda - westchnęła, poprawiając sweter, który zsunął się jej z ramienia.
- W sumie prawda - przytaknęłam zgodnie z prawdą.
- Och i masz - podała mi kopertę.
- Co to ? - zapytałam niepewnie, otwierając ją. Pieniądze ?
- Za co to ?
- Obie wiemy, że jesteś spłukana i potrzebna ci ta kasa - wzruszyła ramionami i zarzuciła torbę na ramię, a walizkę chwyciła do ręki. - Och i już nie musisz udawać dziewczyny Louis'a. Po prostu zapomnij o tym wszystkim co się stało. Powodzenia.
- Wzajemnie - bąknęłam, kiedy wyszła trzaskając drzwiami. Wyrzuciłam karton po mleku do kosza i wróciłam na górę. Z ciekawości zajrzałam do pokoju mojej byłej już lokatorki. Jedyne co po sobie zostawiła to meble, pościel i kórtkę, którą dał mi Harry. Wzięłam ją do ręki i zaniosłam do swojej sypialni. Otworzyłam szafę i wybrałam jasnoniebieskie jeansy podwinięte do kostek, biały prześwitujący top. Szybko się przebrałam i poszłam do łazienki, by doprowadzić się do ładu. Splątane włosy rozczesałam i zaczesałam w koka na czubku głowy. Z twarzy zmyłam rozmazany tusz i dopiero wtedy zobaczyłam jakie mam wyraźne sińce pod oczami. Otworzyłam szafkę w poszukiwaniu korektora. Pięknie Marie musiała go zgarnąć razem ze swoją kolekcją kosmetyków. Westchnęłam i jeszcze raz przemyłam twarz. Wyglądałam jak nieszczęśnik. Jęknęłam żałośnie i umyłam zęby. Nałożyłam tusz na rzęsy i bezbarwny błyszczyk na usta. Zauważyłam jak mój telefon na półce się porusza pod wpływem wibracji. Odebrałam nawet nie patrząc kto to ponieważ byłam zbyt zaangażowana swoim wyglądem.
- Tak słucham ? - zapytałam.
- Dzień dobry. Jestem kierownikiem sklepu odzieżowego, w którym złożyła pani podanie. Od jutra zacznie pani pracę.
- Naprawdę ? - pisnęłam szczęśliwa.
- Tak. Mimo, że nie ma pani szerokiego doświadczenia jestem zdania, by każdemu dać szansę. Proszę zjawić się jutro w sklepie o godzinie dziewiątej. Do widzenia - rozłączył się nim zdążyłam się pożegnać. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i pisnęłam, skacząc z zadowolenia. Nareszcie mam pracę ! Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego mnie przyjął skoro - jak sam to ujął moje doświadczenie jest niewielkie ? Właściwie kogo to interesuje ? Najważniejsze jest to, że mam stałą pracę. Muszę przyznać, że z nadmiaru emocji zgłodniałam. Zeszłam do kuchni i z szafki wyjęłam jajka oraz sól i pieprz. Z piekarnika wyjęłam patelnię i postawiłam ją na piecu. Rozbiłam dwa jajka nad patelnią, które powoli zaczęły się przypiekać. Doprawiłam je solą i pieprzem. Gdy żółtka stwardniały zdjęłam je z patelni i przełożyłam na talerzyk. Wyjęłam z szuflady widelec i usiadłam przy wysepce, powoli jedząc jajka. Ktoś zadzwonił do drzwi na co zareagowałam głośnym przeklnięciem. Gość jednak był na tyle natarczywy, że nie puścił dzwonka, tylko dociskał go.
- Idę ! - wrzasnęłam poirytowana. Wściekła pociągnęłam za drzwi  jednak kiedy zobaczyłam kto za nimi stoi zamarłam. Dosłownie jakbym przyrosła do podłogi.
- Charlie co ty tu robisz ?
- Harry ? - szepnęłam skonsternowana, marszcząc brwi.
- Co tu robisz ? I gdzie jest Marie ? O co tu w ogóle chodzi ? - warknął, wchodząc do środka. Warto dalej brnąć w to kłamstwo ?

_________________
Z przykrością wam mówię, że zbliżamy się do końca opowiadania. Na pewno nie pojawią się tu więcej niż 22 rozdziały.

1 komentarz: