Z perspektywy Charlie
Stałam tam sama nie wiedząc co dokładne chcę powiedzieć. Harry wpatrywał się we mnie z mieszanką bólu i zdziwienia na twarzy.
- Proszę powiedz mi ci się tutaj dzieje - wyszeptał zrezygnowany, ciężko wzdychając.
- Marie wróciła do Manchesteru - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Co się stało, Harry ?
- Po prostu z nią zerwałem - mruknął, spuszczając głowę i szurając nogą o podłogę. - Pewnie zastanawiasz się dlaczego to zrobiłem - zaśmiał się gorzko, podchodząc coraz bliżej. Mimowolnie moje serce zabiło szybciej, a strach omiótł moje ciało. Tak jakby wszystko inne zupełnie wyparowało. Objął mnie w talii, przysuwając do siebie jeszcze bliżej. Dzieliło was dosłownie parę centymetrów.
- Jeśli mnie kochasz to przerwij to wszystko - powiedział pewnym siebie i uwodzicielskim tonem. Przygryzłam dolną wargę. Spojrzałam w jego piękne, zielone tęczówki i zatraciłam się w ich głębi, którą w sobie kryły.
- A co jeśli nie przerwę ? - spytałam niepewnie.
- To będzie dla mnie dowodem, że mam o ciebie walczyć - odpowiedział i złożył na moich ustach krótki pocałunek. Objęłam jego twarz dłońmi i oddałam pocałunek pogłębiając go. Chwycił mnie za uda, a ja podskoczyłam i oplotłam go nogami w pasie. Swoje ręce przesunął na moje pośladki, ściskając je. Jęknęłam, a on wsunął swój język do środka. Przygryzłam jego dolną wargę na co cicho mruknął.
- Już się wystraszyłem, że to przerwiesz - szepnął, delikatnie się ode mnie odsuwając. Zastanawiam się tylko czy to było z miłości do niego czy zwykły impuls.
- A teraz powiesz mi co ty tutaj robisz ? - spytał, uśmiechając się.
- Byłam współlokatorką Marie - szepnęłam nerwowo, przygryzając wargę. Zaskoczony uniósł brwi, czekając aż zacznę kontynuować. - Naprawdę chcesz wiedzieć ?
Skinął głową, utwierdzając mnie w przekonaniu.
- Dowiedziała się, że parę razy się spotkaliśmy i zaczęła mi grozić - odpowiedziałam, przymykając powieki. Wciąż mnie trzymając, potarł mój policzek w pocieszycielskim geście. - Parę razy mnie uderzyła, ale to nic wielkiego. Miałam gorsze siniaki.
- A wtedy co spotkaliśmy cię przy klubie ? - dalej drążył temat. Muszę przyznać, że był bardzo ciekawskim chłopakiem.
- Uciekałam - odpowiedziałam. - Proszę nie każ mi tego tłumaczyć. To opowiem ci jak będę na to gotowa.
- Dlatego zerwałaś ze mną kontakt ? - skinęłam głową. - Zawsze tak niechętnie reagowała, gdy o tobie opowiadałem.
- Opowiadałeś jej o mnie ? - zapytałam zdziwiona, zarazem ucieszona z tego faktu. Zaśmiał się uroczo i zauważyłam jak jego policzki przybierają szkarłatną barwę. - Słodko wyglądasz. kiedy się rumienisz.
- A w tej wiadomości ? Z kim zaczęłaś się spotykać ? - nie wiem czy chcesz poznać odpowiedź. Naprawdę nie chcę niszczyć ich wieloletniej przyjaźni. Na szczęście, usłyszałam mój dzwoniący telefon, który leżał w kuchni na blacie.
- Nie puszczę cię dopóki mi nie powiesz.
- Harry mogą dzwonić z pracy - westchnęłam zirytowana jego zachowaniem. - Cholera praca !
- Podwiozę cię - zaproponował na co z chęcią przystałam. Mieliśmy niecałe piętnaście minut na dojazd do sklepu. Wzięłam telefon z blatu i odrzuciłam połączenie, które jak się okazało było od Lou.
- Gdzie to ? - spytał, gdy wsiadaliśmy do jego czarnego Range Rover'a.
- Na Mortimer Street.
- Zobaczymy się później - powiedział, całując mnie w policzek.
- Dobrze. Do zobaczenia - pożegnałam się i wyszłam z samochodu, trzaskając drzwiami. Weszłam do sklepu, wchodząc na magazyn. Prz kasie stała ekspedientka. Jak dobrze, że będziemy we dwie, zanudziłabym się tu. Na szczęście dzisiaj sobota, więc kończymy szybciej. Szef siedział tyłem do mnie, pracując nad czymś.
- Umm przepraszam - odchrząknęłam niepewnie. Odwrócił się i uśmiechnął się do mnie promiennie.
- Charlotte Reus, mam rację ? - zapytał. - Stęskniłem się za tobą córeczko.
Chciał mnie przytulić, ale ja zaskoczona odsunęłam się.
- Kim pan jest ?
- John Reus - odpowiedział na co zamarłam. - Nie pamiętasz mnie ?
- Tato ? - szepnęłam niesłyszalnie, a łzy napłynęły do mich oczu. - To dlatego mnie przyjąłeś ?
- Owszem z mamą bardzo tęskniliśmy, wiesz ?
- W takim razie dlaczego mnie wyrzuciliście ? Zostawiliście mnie samą, kiedy byłam w totalnej rozsypce ! - krzyknęłam i chciałam go uderzyć jednak om przewidział mój ruch i złapał moją rękę, przytulając mnie do siebie.
- Bo byliśmy wściekli, kiedy dowiedzieliśmy się, że robisz za prostytutkę. Później zaczęliśmy cię szukać nawet wynajęliśmy detektywa, ale ty tak jakbyś się rozpłynęła w powietrzu. Co się z tobą działo przez te półtora roku, Charlotte ? - spytał, głaskając mnie po głowie.
- Wiele - zaśmiałam się gorzko. - Dlaczego was to tak interesuje ? Nigdy wam nie wybaczę tego, że wyrzuciliście mnie na bruk ! Rozumiesz ? Nigdy - wysyczałam wściekła przez zęby. Pomimo tego byłam w jakimś stopniu szczęśliwa. Tęskniłam za nimi.
- Ale zrozumieliśmy swój błąd i zaczęliśmy cię szukać. Kochamy cię i dobrze o tym wiesz. To miała być kara dla ciebie. Wciąż robisz za prostytutkę ?
- Nie - odpowiedziałam.
- Od teraz będziemy opłacać twoje rachunki, bo zapewne masz jakieś mieszkanie.
Ciekawe kim była osoba, która wciąż do mnie dzwoniła.
- Mam do ciebie pytanie, tato - zaczęłam niepewnie. - To ty byłeś tą osobą, która do mnie dzwoniła i pisała wiadomości ?
- Tak, ale robiliśmy to z zastrzeżonego numeru.
- Przecież wiem. Widzę co mi się wyświetla na ekranie. Tylko dlaczego z zastrzeżonego i dlaczego takim dziwnym głosem ?
- Och to był nasz mały plan - uśmiechnął się. To ja momentami zawału dostawałam, a to ojciec dzwonił.
- Czy to wiesz jak ja się bałam ?
- Teraz już nie masz czego.
Przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Mimo tego co działo się przez te półtora roku, wybaczyłam im to, a przynajmniej bardzo się starałam.
- A teraz idź pracuj - zawołał, głosem szefa nieznoszącym sprzeciwu. Przewróciłam oczami i stanęłam za ladą obok niewysokiej blondynki z okularami na nosie. Zajęta była czytaniem jakiegoś magazynu.
- Um cześć jestem Charlie - przedstawiłam się i podałam jej rękę.
- Madilyn, bardzo mi miło - ujęła moją rękę. - I przepraszam, że pytam, ale stało się coś na magazynie ? Usłyszałam krzyki i wystraszyłam się.
- Nie uwierzyłabyś mi gdybym ci opowiedziała co się stało - zaśmiałam się, kręcąc głową z niedowierzaniem.
Omg! Boski! Aww.... Cudo! To byli jej rodzice xD
OdpowiedzUsuńnie mam słów ... po prostu wielkie AWW *.*
OdpowiedzUsuń